Piękne historie prawdziwe

Tym razem bez anatomii, bez definiowania skomplikowanych schorzeń, bez opisywania poszczególnych metod.

Dzisiaj Wasze historie pisane moimi słowami, żeby były w jednym miejscu, żeby każdy mógł na nie trafić.

Bo motywują, bo dają nadzieję, bo dzięki nim jest większa szansa, że ten kto się waha w końcu da sobie szansę i umówi się na wizytę.

Mała tancerka

Młoda, dziewięcioletnia (9-cio letnia) Tancerka z wyrokiem (inaczej chyba nie można tego nazwać) NIE BĘDZIESZ JUŻ MOGŁA TAŃCZYĆ. Można sobie tylko wyobrażać co Młoda czuła, gdy to usłyszała.

Powód? Ból kolana, tak silny, że powodował problemy z chodzeniem. Zalecenia – chodzenie o kulach, rezygnacja z treningów. Nikt nie sprawdził ustawienia miednicy i kręgosłupa, czy napięcia mięśni wokół kolana.

Trafiła do mnie. Wywiad, badanie, zastosowanie odpowiedniej terapii – ustawienie miednicy i kręgosłupa, rozluźnienie nadmiernie spiętych mięśni – masażem, bańką chińską, wałkiem wieloigłowym.

Efekt? Po dwóch zabiegach wróciła do treningów. Teraz przychodzi tylko profilaktycznie.

Nie było łatwo ani Młodej ani mi. Były łzy, ból, ale później duża ulga. A dlaczego mi nie było łatwo? Wiem z jakim bólem wiążą się zabiegi, które wykonuję, dorosłemu dużo łatwiej jest wytłumaczyć dlaczego boli i dlaczego powinien to wytrzymać. A dziecku? Dodatkowo jeszcze bardziej obrazowe opisywanie wszystkiego co w danym momencie się dzieje z organizmem i co w danej chwili robię, a do tego wszystkiego jeszcze skupienie na pracy.

Dlaczego o tym piszę? Żeby pokazać Wam, że nie zawsze musicie zgadzać się z tym co powie jeden specjalista, znajdźcie kolejnego, nie poddawajcie się, szczególnie kiedy chodzi o Wasze pasje, ale przede wszystkim o Wasze zdrowie i dobre samopoczucie! Nawet nie chcę myśleć o tym jakie w tym przypadku mogłyby być konsekwencje długotrwałego odciążania „chorej” nogi.

Jak niewiele trzeba by komuś pomóc

Historia, która bardzo mnie wzruszyła i dała mi od groma satysfakcji i motywacji no i mocno utwierdziła mnie w tym, że to co robię ma sens!

Hania (prywatnie moja przyjaciółka) skarżyła się na bóle w dolnej części pleców i często nawracające migreny. Kilka zabiegów terapii manualnej, klawiterapia i dolegliwości minęły. Hania bardzo szybko zakochała się w macie wieloigłowej, którą regularnie stosuje i mocno wzięła sobie do serca informację jak działają klawiki i jak łatwo można je zastąpić (np. widelcem). Dzięki wiedzy, którą wyczytała na BLOGu i  którą usłyszała ode mnie, pomogła już kilku osobom, działając głównie widelcem i aplikatorami wieloigłowymi.

Pod koniec maja jej kolega miał wypadek, bardzo poważny przykuwający go do łóżka na dwa miesiące. Jednym z urazów było wieloodłamowe, otwarte złamanie kości udowej, zespolone operacyjnie. Niestety po zewnętrznej stronie uda (tam gdzie była rana po złamaniu otwartym) Dominik nie miał czucia, a po wewnętrznej stronie mięśnie były tak pospinane, że nawet najmniejszy ruch generował ból. No to Hania wzięła wałek wieloigłowy i widelec i poszła odwiedzić kolegę, na początku był trochę sceptycznie nastawiony, ale w końcu dał się namówić. Zaczęła od wewnętrznej strony – wałkowała, później znalazła najbardziej bolesne miejsca i tam przykładała widelec. Efekt? Mięśnie odpuściły i powoli można było zacząć ruszać nogą. Nie dawało jej jeszcze spokoju to, że nie ma czucia w miejscu rany po złamaniu, ale pomyślała, że skoro klawiki poprawiają pracę nerwów to nie zaszkodzi spróbować. Podziobała kolegę widelcem, kładła go na matę – no bo przecież plecy też ważne skoro tyle się leży, a poza tym przecież stamtąd “wychodzą” nerwy. No i stało się czucie powoli zaczęło wracać.

Na koniec przytoczę co Hania napisała do mnie “W ogóle to jest nie do opisania, jego mina jak go na początku boli, jak się zmienia w uśmiech jak (mięsień) odpuszcza, jak się ze mną kłóci, że w życiu nie ma opcji (na widelec) i ja tłumaczę i tłumaczę i on się w końcu zgadza, a potem efekt tego wszystkiego co zrobiłam. Mam tak ogromną satysfakcję. A to wszystko dzięki Tobie”

Jak Hania mi to wszystko opisywała to miałam łzy w oczach, bo to niesamowite uczucie tak bardzo komuś pomóc, przywrócić nadzieję, a jeszcze bardziej niesamowite jak ktoś starając się wykorzystać wiedzę, którą zdobył od Ciebie, działając jeszcze trochę po omacku potrafi zdziałać takie małe cuda.

Haniu dziękuję za tą historię i za zaufanie – bez tego to wszystko by się nie zdarzyło!

Działaj dalej już z klawikami (tak Hania sprawiła sobie swoje własne klawiki) kto wie może niedługo też zostanie terapeutką 😉

Takich historii jest więcej

Wystarczy spojrzeć na opinie jakie piszecie – tak naprawdę o każdym można by napisać podobną historię. To znaczy tylko jedno – że to wszystko ma sens i że bardzo potrzebujecie terapii manualnej i jej przyjaciół 🙂

Dziękuję!!!

Agnieszka Kwapisiewicz

Comments

  1. Agnieszko, super że w taki sposób pomagasz innym. To bardzo cenne i myślę, że motywuje do dalszej pracy. Nasze zdrowie jest najważniejsze i warto o nie się zatroszczyć. Opisane historie pokazują, że każdemu można pomóc.

    1. Dziękuję! 🙂 Tak to prawda każdemu można pomóc pod warunkiem, że dana osoba chce tej pomocy i sama też będzie pracować nad sobą 🙂

  2. Dla mnie zupełnie nieznany obszar ten rodzaj terapii, ale przyznaję, że więcej pomogła mi Natalia moja trenerka medyczna (fizjoterapeutka i trener personalny w jednym) niż wizyty u ortopedy i neurologa, choć ich diagnoza pozwoliła Natalii trafnie mnie ugniatać, kierować z oddechem, napinaniem i z osoby spisującej sobie co ma zrobić zanim usiądzie na wózek zmieniam się w siebie „normalną”, chodzącą, wczoraj zaliczyłam pełną godzinę na siłowni!

  3. Aga, fizjoterapia i to wcześnie rozpoczęta to klucz do zdrowia.
    Super, że możesz podać tyle dobrych zakończeń historii. To pozytywne przykłady dla tych, którym wydaje się, że wszystko straciło już sens.
    Serdecznie pozdrawiam:)

Skomentuj admin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.